Rytmika … w więzieniu!
Tytułem wstępu:
Nie wiem czy wiecie, ale zajęcia z rytmiki realizowane są nie tylko w przedszkolu.
Rytmika ma zastosowanie na wszystkich etapach kształcenia, spośród których wymieniamy placówki takie jak:
– żłobek
– szkoła podstawowa
– szkoła muzyczna I oraz II stopnia
– szkoła baletowa
– wyższe uczelnie muzyczne i teatralne
– uniwersytety trzeciego wieku
– terapia (przy zaburzeniach umysłowych oraz ruchowych)
Dzisiaj, chciałabym się z Wami podzielić moim nietypowym doświadczeniem związanym z umuzykalnianiem dorosłych.
W 2018 roku miałam okazję poprowadzić warsztaty muzyczne dla osadzonych w zakładzie karnym w Opolu Lubelskim.
Kiedy zaproponowano mi przeprowadzenie takich zajęć nie wahałam się ani chwili -„Dobra, jedziemy!”.
Do samego końca nie zdawałam sobie sprawy z tego, na co się piszę….
Tego dnia, poziom stresu rósł wprost proporcjonalnie do zbliżającej się pory występu. Pierwsze oznaki zaniepokojenia pojawiły się w momencie ujrzenia na horyzoncie więzienia, które już z odległości przeszywało mnie strachem. Doskonale pamiętam moment, w którym jakby w spowolnieniu, zbliżaliśmy się do surowych, coraz to wyżej piętrzących się murów więzienia, zakończonych u góry kolczastymi drutami.
Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, służba więzienna zajęła się kontrolą naszego samochodu. My w tym czasie zostaliśmy zaproszeni do gabinetu jednej z funkcjonariuszek więzienia. Popijając pyszną kawę i zajadając się słodkimi przekąskami zajęliśmy się miłą rozmową.
Po luźnej gadce przeszliśmy na tematy związane z więzieniem.
Dowiedzieliśmy się, że korytarz bloku mieszkalnego, w którym mieliśmy wystąpić (wraz z dwójką znajomych muzyków), jest całkowicie niedostępny dla osób “z zewnątrz”. Nawet rodziny osadzonych nie mają tam wstępu – spotykają się w pomieszczeniu przeznaczonym do odwiedzin.
Po korytarzu w ciągu dnia osadzeni mogą spacerować pomiędzy otwartymi celami. Tak więc pojawienie się na korytarzu kobiety niebędącej pracownikiem więzienia, jest dla osadzonych nie lada atrakcją! 😳
Uprzedzono nas również, że możemy spotkać się z zaczepkami i wyzwiskami ze strony osadzonych, ale najlepiej na to nie reagować.
Gdy w gabinecie miłej pani przedstawiano nam cały arsenał więziennych zwyczajów, poczułam, jak pocą mi się ręce…
Od razu zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Musiałam szybko dowiedzieć się, w jaki sposób się zachowywać, aby przypadkiem nie sprowokować żadnego z więźniów. Zapytałam więc o postawę, jaką powinnam przyjąć, gdy znajdę się wśród osadzonych.
Po pierwsze, dowiedziałam się czego nie robić!
- Unikaj kontaktu wzrokowego z osadzonymi,
- Nie uśmiechaj się,
- Nie dotykaj osadzonych,
- Utrzymuj relację opartą na dystansie,
- Nie pytaj o popełnione zbrodnie,
- Nie reaguj na zaczepki,
Po drugie, uświadomiono mi, kto na moje warsztaty przyjdzie – teraz co nieco o strojach!
Długość wymierzonej kary jest pośrednio wyrażana w ubiorze. Karę dożywotniego* pozbawienia wolności cywil może odczytać z dwuczęściowego, jednokolorowego uniformu osadzonego. Kara pozbawienia wolności od 10-25* lat podkreślana jest jednym elementem – spodniami z uniformu. Natomiast dowolny strój przysługuje osadzonym z wyrokiem do 5* lat pozbawienia wolności.
Po takim instruktażu nie miałam żadnych pytań. Okazało się, że zadanie, które mnie czeka nie będzie należało do najłatwiejszych. Nawiązywanie pozytywnej relacji z uczestnikami i utrzymywanie kontaktu wzrokowego było dotychczas nieodłączne w mojej pracy!
Poczułam się nieprzygotowana… Tak, jak w snach, kiedy trzeba zdać jakiś egzamin, a nie ma się kompletnie pojęcia z jakiego materiału…
Nie wiedziałam, czy uda mi się w pełni zastosować do wymienionych wytycznych. Wychowawcy więzienni zapewnili, że na moje warsztaty przyjdą więźniowi najspokojniejsi 😇, ale z różnymi wyrokami 🙆🏽♀️…
Siedziałam jak na szpilkach. Słuchałam, słuchałam i coraz bardziej się denerwowałam. Podejrzewam, że za przekrojową wiedzę z zakresu więziennictwa, uwzględniając rodzaje popełnionych zbrodni dostałabym piątkę 👩🏽🎓 Nadszedł czas zakończyć miłe spotkanie i przejść na miejsce koncertu, mierząc się z przerażeniem zasianym przy kawie.
Przeszliśmy na korytarz. Pierwszy raz w życiu znalazłam się w miejscu niedostępnym dla zwykłych ludzi. Obok naszej trójki krążyli zaciekawieni więźniowie. Podszyta strachem, czułam się jak w oceanie pełnym rekinów. Wytypowani przez wychowawców osadzeni zaczęli się schodzić z pozostałych bloków mieszkalnych.
Uczestników było mniej więcej po równo: w strojach dowolnych oraz jedno- i dwu-częściowych uniformach. Stanęłam przed zebranymi i zaczęłam warsztaty. W ferworze walki z myślami przestrzegania „kodeksu poprawnego postępowania” vs. zrobienia tego “po swojemu”, postanowiłam zdać się na swój własny instynkt, by móc w pełni zaangażować się w realizację zamierzonych działań.
Okazało się, że to był punkt w dziesiątkę. Po warsztatach zadowoleni uczestnicy podchodzili, by podziękować mi za przeprowadzenie zajęć, prosząc o kolejne spotkania. Było mi bardzo miło i cieszyłam się, że dałam radę.
Wyjście z własnej strefy komfortu w więzieniu uświadomiło mi, że w mojej pracy częściej kieruję się intuicją niż książkowymi regułami.
Być może właśnie ta cecha – pewnej dozy spontaniczności, stanowi o powodzeniu i reputacji moich zajęć.
* co do długości wyroków mogę się mylić.