Moja historia z muzyką

Jakiś czas temu zadano mi pytanie, czy do rozwoju muzykalności u dziecka wystarczy obcowanie z muzyką poprzez słuchanie. W sumie ciężko jest zwięźle odpowiedzieć na to pytanie. Jedyna odpowiedź, jaka przychodzi mi na myśl to „nie wiem”, bo każde dziecko jest inne i inaczej reaguje na muzykę. Ponadto, nie ma żadnej złotej recepty na rozwój muzykalności u dzieci. Mogę jedynie powiedzieć, jak to było w moim przypadku i ile wystarczyło, bym związała się z muzyką na całe życie. 

Cztery dni temu obchodziłam 25 urodziny 🎂. Nie ukrywam, że przeżycie pierwszej ćwiartki mobilizuje do sentymentalnych wspomnień minionych lat. Próbowałam sobie przypomnieć, jak to się stało, że moje życie poszło w kierunku muzyki… w mojej rodzinie nikt nigdy nie zajmował się muzyką. Zaczęłam więc sięgać pamięcią dalej, do okresu dzieciństwa i uświadomiłam sobie, że największy wpływ na moje ówczesne życie wywarły pewne 4 osoby. 

Prababcia.

Pamiętam jak by to było wczoraj. Był spokojny, letni wieczór na wsi u mojej prababci – Basi. Kiedy leżałyśmy z siostrą w łóżku gotowe do spania, z boku przysiadła się prababcia i zaczęła recytować nam wiersze. Nauczyła nas wtedy wierszyka „Kto ty jesteś, Polak mały”, który pamiętam do dziś. Być może właśnie ta chwila pobudziła we mnie teatralne zacięcie i zamiłowanie do występów. 

Babcia. 

Mieszkaliśmy w bloku, w Tychach (Śląsk). Na weekendy jeździliśmy na wieś do dziadków (Pilchowice, koło Gliwic). Tam spotykała się cała nasza rodzina. Wraz ze starszą siostrą wolałyśmy spać w łóżku dziadków, tym samym dziadek ustępując nam miejsca był zmuszony przeprowadzać się na noc do innego pokoju xd Poranki mijały z babcią. Leżąc leniwie w łóżku śpiewałyśmy piosenki. Pamiętam: „Pod zielonym grzybkiem”, „Jadą, jadą misie”, „Czerwone jabłuszko”, „Ważyła myszka, kaszkę ważyła”. To właśnie babcia Marysia nas umuzykalniła. 

Mama. 

Mojej mamie zawdzięczam głównie poczucie rytmu, ponieważ gdy śpiewała nam do snu to tylko jedną piosenkę „Aaa, kotki dwa”, i to w dodatku fałszując xd – Sorrencja mamo, jeśli to czytasz xd. Ale! Gdy śpiewała, to ZAWSZE, ale to zawsze rytmicznie klepała mnie po plecach. Uwielbiałam to!  Wpadałam w rytmiczny trans i odpływałam w odmęty spokojnego snu. 

Mamie jeszcze zawdzięczam zdrowy rozsądek w mojej edukacji muzycznej, oraz wsparcie i obecność w pierwszych latach nauki w szkole muzycznej. Pierwsze lata były wymagające, nie tylko dla mnie, ale również dla mojej mamy, która była praktycznie na każdej mojej lekcji fortepianu, przez co sama nauczyła się podstaw muzyki xd

Ciocia. 

W Pilchowicach, domem sąsiadującym z domem babci była posiadłość cioci Hani. Praktycznie co weekend przyjeżdżała do niej córka (a moja ciocia) – Asia. W domu cioci Hani, w salonie stało stare przedwojenne pianino, na którym ciocia Asia grała i śpiewała nam różne piosenki: „Pieski małe dwa” w przerażającej wersji „Nieboszczykiem być”, „W murowanej piwnicy”, „Rock’n’roll” i inne. To właśnie ciocia Asia nauczyła mnie grać na pianinie pierwsze proste piosenki i to chyba dzięki niej zechciałam pójść do szkoły muzycznej. 

Kończąc dzisiejszy wpis chciałabym przypomnieć, że każde dziecko rodzi się uzdolnione muzycznie.
Procentowy poziom urodzeniowych uzdolnień muzycznych określa się następująco:

68% noworodków – uzdolnienia przeciętne,
16% noworodków – uzdolnienia wyższe lub wysokie,
16% noworodków – uzdolnienia niższe lub niskie. 

Rozwój potencjału muzycznego dziecka zależy tylko od wpływu środowiska, w którym się wychowuje. U mnie, jak się okazuje, były to głównie 4 osoby z najbliższej rodziny i to wystarczyło. Ale uwaga, czas, który rodzice mogą wykorzystać na rozwój muzykalności u dzieci jest ograniczony, ponieważ po 9 roku życia wpływ środowiska na ich potencjał jest już niewielki. 

“Jeśli dziecko nabędzie w szkole (przedszkolu) zamiłowania do śpiewu i do dobrej muzyki, to zachowa je przez całe swoje życie” – E. J. Dalcroze