Gra na fortepianie – od czego zacząć?
Jak powinna przebiegać początkowa nauka gry na fortepianie z małymi dziećmi?
Poniższy fragment powinien zostać włączony do kanonu studiów pedagogiki instrumentalnej, ponieważ doskonale opisuje proces przygotowujący dzieci do późniejszej gry na fortepianie.
Jest to cytat z książki Émile Jaques-Dalcroze – “Pisma wybrane”, który zawiera gotowe propozycje zabaw z dziećmi, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z muzyką. Każdemu nauczycielowi instrumentu polecam przeczytać poniższy fragment i zrobić notatki 😀
(…)”Dzieci lubią poszukiwać kombinacji dźwięków, można ze wzruszeniem zaobserwować, jak próbują wymyślić melodię i podtrzymać ją kilkoma akordami. Ich rodzice nie domyślają się nawet, że te nieporadne próby wprowadzają dzieci w bliższy kontakt z muzyką i szybciej rozbudzają ich zmysł dotyku niż żmudna nauka według tradycyjnych metod.
Jeśli zaś chodzi o nauczyciela, w jego własnym interesie leży sprzyjanie tym pierwszym próbom malców. W ten sposób jego nauczanie stanie się przyjemniejsze i bardziej skuteczne.
Nauczycielowi muzyki, który lubi i rozumie dzieci, łatwo jest służyć za przewodnika w ich wędrówce po klawiaturze.
Wymyśla proste zabawy zawierające w sobie odwieczne prawa melodii i rytmu, podpowiada im, że palce poruszają się po klawiaturze powoli, jak duże ciężarówki, lub szybko, jak samochody; uderzają w klawisze jak młotki, przeskakują ponad niektórymi nutami jak ludzie skaczący przez kałuże podczas deszczu; skaczą jak pchły, podskakują jak wróbelki, wspinając się na czarne klawisze jak na stołki. Wszystkie ruchy dokonują się w górę lub na boki – przestrzeń należy do nas, jakie to zabawne! Zamykamy oczy pozwalając poruszać się samym palcom – uderzamy w jeden klawisz, potem w dwa, w trzy – i mamy rytm znanej piosenki; naśladujemy echo grając jeden lub kilka dźwięków głośno, a następnie cicho; przyspieszamy lub zwalniamy uderzenia jak pociąg, który rusza lub zwalnia przed stacją; wymyślamy rozmowy między prawą a lewą ręką, a chwilami obie mówią jednocześnie. Naśladujemy świergot ptaków w najwyższym rejestrze skali dźwiękowej, a w najniższym – pomruki berneńskiego niedźwiedzia.
Następnie wprowadzamy zabawy zręcznościowe: podskoki, gonitwy, nagłe zatrzymania, gdy pojawia się policjant. Małe palce mogą zrobić tyle rzeczy!
Wszystkie charakterystyczne cechy języka muzycznego możemy traktować jak zabawę, a kiedy umysł dziecka zda sobie sprawę z tego, że jego palce, dłoń i ręka żyją swym życiem, równie bogatym, jak to, którym żyje ich szczęśliwy właściciel, kiedy obudzi się jego wola i wyobraźnia, wtedy dopiero nauczyciel może wyjaśniać, wskazywać zasady, wymagać przestrzegania reguł.
Nie znudzi tym dziecka, wręcz przeciwnie, ponieważ gdy tylko rozbudzi ciekawość dziecka i pojawi się wiele pytań, wejdzie w grę jego miłość własna i mały improwizator będzie wymagał od swych palców coraz większego wysiłku, w jego umyśle będą powstawać coraz to nowe przebiegi harmoniczne i melodyczne…”